![]() |
||
|
|
|
|
1. „Zabawna kukła” Między
listą zamówień do kuchni, a przepisami kuchennymi, zapisuję sceny życia na
zamku. Dokładniej mówiąc, są to zapiski z życia królewicza Merla. Na zamku
króla jest olbrzymia kuchnia na cztery kominy, zaś młody królewicz ma osobną,
małą kuchnię, tylko dla siebie a ja jestem jego osobistą, jedyną kucharką. Merlo,
jako dziecko był niejadkiem; wtedy często bywał u nas błazen królewski, który
miał za zadanie rozśmieszać go, aby cokolwiek zjadł. Nawet teraz błazen
przychodzi do pomocy w nauce lub grają w szachy, albo ćwiczą radośnie przy
klawesynie na cztery ręce. Obok
małej kuchni jest bawialnia Merla. Kiedy gotuję, to wszystko słyszę i pilnuję
co się dzieje w bawialni. Stoją tam dumne szafy ze starymi zabawkami, biblioteka,
mały klawesyn, katarynka z lalką na wieczku. Gdy królewicz miał 15 lat
zagościła tu lutnia i szachy. Pośrodku bawialni jest huśtawka podwieszona do
wysokiego sufitu, z której korzystają też, mali kuzyni Merla, a po kryjomu nawet
pokojówki. Sądzę, że nie ma na świecie nikogo, kto nie lubi się huśtać. Wszyscy
myślą, że królem bawialni jest Merlo; ale nic z tego. Władcą bawialni jest
olbrzymia kukła Raptus. Królewicz dostał go od nadwornego zegarmistrza na piąte
urodziny. Kukła ma aż 1 metr wzrostu, duże czarne oczy, zdziwiony wyraz twarzy
i ciemne włosy do ramion. Na głowie ma żółty kapelusik z czarnym piórkiem i czarne
ubranko, oraz żółte buciki. Z tyłu na plecach tkwi klucz do nakręcania
sprężyny. Na piersi ma zamontowane kolorowe koło z numerami od 1 do 99 i zieloną
gałkę; to sprytne urządzenie odpowiada na pytania. Po zadaniu pytania, pociąga
się gałkę i koło wiruje od 1 do 99, aż do zatrzymania numeru na strzałce. Wtedy
można odczytać odpowiedź w małym zeszycie, który Raptus trzyma w kieszonce
ubrania. Ponieważ
odpowiedzi były zaskakujące, kukła dostał na imię Raptus. Merlo zawsze śmiał
się z nieoczekiwanych mądrości kukły, mimo, że znał na pamięć wszystkie 99 odpowiedzi.
Jako najstarszy z młodzieży, zabawiał kukłą swoich małych kuzynów, a oni pękali
ze śmiechu. Ostatnio nadarzyła się okazja, aby znów wypróbować wiedzę Raptusa. 2.
„Wredna kukła” Otóż
księżniczka Mella, w żartach po balu, ogłosiła konkurs dla młodzieńców na
następne spotkanie. Każdy z chętnych do wzięcia udziału w zabawie, miał
przygotować zestaw trzech niespodzianek. Ten, którego pomysły wybierze Mella, zatańczy
z nią w pierwszej parze na balu. Merlo
nie ukrywał przede mną, że podoba mu się księżniczka Mella, choć ona drwiła
sobie z wszystkich zalotników. Widziałam, jak chodzi po bawialni i zastanawia
się, jakie niespodzianki przygotować dla Melli. Z desperacji, stanął koło
Raptusa i spytał: - Raptusieńku
kochany! Co byś uczynił, aby z Mellą zatańczyć na Balu? Wskaż 3 niespodzianki. Następnie,
trzy razy po kolei, pociągnął zieloną gałką. Pierwszy raz wypadło na numer 33 i
odpowiedź brzmiała: „Podpowie poduszka z puchu słowika”. Drugi raz strzałka
pokazała numer 9, zaś odpowiedź była taka: „Lustro wiedźmy wskaże pragnienia”. Trzeci
raz pokazał się numer 73, co znaczyło: „Kota zapytaj, będzie wiedział”. Merlo
zdjął Raptusa z huśtawki, potrząsnął nim mocno i rzekł: -
Coś przestałeś mnie śmieszyć. Nic z tego bełkotu nie rozumiem, wredna kukło. Rzucił
zabawkę w kąt. Chodził potem w kółko po bawialni, aż wreszcie usiadł i długo
grał na lutni. Najpierw zaciekle, potem powoli i smutno, jakby kapały łzy.
Wreszcie popłynęła tak czarowna melodia, aż z wrażenia usiadłam i tylko
słuchałam, a cała kuchnia zaszła mgłą. Po prostu zapomniałam przykryć garnka z
wodą i kuchnia zaparowała. Kiedy
skończył grać, przyszedł do mnie zrozpaczony, bo nie mógł wymyśleć żadnej
niespodzianki dla Melli i zapytał zgaszony: -
Jakie niespodzianki sprawić ukochanej panience, o miodowych włosach i
karmelowych oczach, która ma wszystko... Wtedy
rozmarzyłam się: -
Gdyby ktoś tak cudnie grał, specjalnie dla mnie, na lutni, to moje serce… Nie
skończyłam zdania, jak Merlo zatańczył wokół mnie pośrodku kuchni. - Cudowny
pomysł kuchareczko! Ułożę specjalnie dla Melli utwór miłosny. Jesteś lepsza od
Raptusa w podpowiedziach, teraz będę ciebie nakręcać, naciskać i czekać na odpowiedź!
Następne
dwie niespodzianki przyszły jeszcze prędzej. Merlo chodził i wypytywał pokojówki
o ich pragnienia. Prawie wszystkie mówiły o drogiej biżuterii. Ale według jednej
z nich, rozkoszą byłoby pyszne ciasto z marcepanem i herbata, o której tylko
słyszała. Ciasto i herbata bardzo zastanowiło królewicza, jako druga
niespodzianka. Trzeci
pomysł przybiegł dosłownie sam! Do bawialni zagoniły kota młode psiaki, akurat,
jak Merlo ćwiczył na lutni. Malutki piesek, o ciemno żółtej maści i czarnych
uszach, zaczął pociesznie skakać na dwóch łapkach w rytm melodii. Merlo postanowił
zabrać go, jako niespodziankę i polecił krawcowej uszyć dla psa, wytworne ubranko
na bal. Ja zajęłam się ciastem i choć umiem piec
doskonale, to musiałam przejść kilka prób, aż się udało! Powstało
ciasto delikatnie karmelowe z nutą piernika. W środku była przednia mąka,
żółtka, imbir, pieprz, marcepan, rodzynki, konfitura różana, orzechy pinii,
daktyle, muszkat, figi, miód i wanilia. Na wierzchu było polane koronkowym
wzorem z ciemnego karmelu i osłodzonej gęstej białej śmietanki. Do zawinięcia
przygotowałam cienki, jedwabny, żółty obrus. Merlo zobaczył gotowe ciasto i
wyszeptał: - Ciasto
jest w kolorze Melli. 3.
„Kukła
jak nowa” Prawie
wszystko było gotowe do wyjazdu, który miał nastąpić następnego dnia o świcie.
Merlo ćwiczył na lutni i zerkał na Raptusa porzuconego w kącie bawialni. Żal mu
było towarzysza dziecięcych radości,
więc zawołał po zegarmistrza i wydał polecenie: -
Niech zegarmistrz zmieni Raptusowi repertuar odpowiedzi, bo zrobił się nudny.
Poza tym zacina się zielona gałka. Zegarmistrz
był już stary i trochę źle widział, za to przysłał do Merla swojego młodego
następcę. Ten bez wahania rozłożył zabawkę na części, odczyścił w środku i na
wierzchu; nakręcał Raptusa i cały dzień coś do niego gadał. Dopiero późnym
wieczorem skończył pracę, posadził kukłę w fotelu i powiedział: -
Czcigodny królewiczu, Raptus dostał drugie życie. Jestem przekonany, że będzie
jeszcze przydatny. Młody
zegarmistrz oddalił się a ja z ciekawości podeszłam, aby zobaczyć odnowioną
kukłę. Spojrzeliśmy z królewiczem na Raptusa i wydawało się, że jest lekko
uśmiechnięty i ma mocniej zaczerwienione policzki. Jego oczy, zwykle
nieruchome, tym razem patrzały w naszym kierunku. Jednak Merlo miał mieszane
uczucia do zabawki i powiedział: -
Widzę, że jesteś uradowany z wyjazdu, ale cię rozczaruję. Nie pojedziesz ze mną
do Melli. Może nawet myślałeś, głupia kukło, że Mella zatańczy z tobą! Pomyśl,
przecież twoje trzy pomysły na niespodzianki były wyjątkowo wredne, chciałeś tylko
ośmieszyć księżniczkę. Ale dam ci szansę na poprawę zachowania. Jutro o świcie
wyjeżdżam i wrócę późno w nocy. Ty zostaniesz i będziesz pełnić honory pana
domu, co nie jest łatwe. Rano moje młode kuzynostwo będzie spędzać czas tu, w bawialni.
Masz z pełną gracji etykietą królewską, witać gości i ich bawić. Masz dowcipnie
z kulturą i jasno odpowiadać na pytania. Zdejmę ci ten głupi kapelusik i założę
koronę. Zobaczysz co to znaczy być królem, a nie przemądrzałą kukłą. Powtarzam,
dostajesz szansę na poprawę. O, tak! I
zobaczyłam, jak Merlo nakłada papierową, żółtą koronę na głowę Raptusa, potem
sadza go na huśtawce i przyczepia ręce do linek. Lekko popchnął huśtawkę i
powiedział: –
Pięknie wyglądasz, możesz zostać królem! Następnie
królewicz odszedł kilka kroków i ukłonił się wytwornie przed kukłą. Nadeszła
już ciemna noc i ledwo było widać na ścianach malowidła, które przedstawiały wiosenny
ogród. Wśród kwitnących krzewów roiło się od ptaków, ale najwięcej było czarnych
kosów z żółtymi dziobami. W tym mroku bawialni usłyszeliśmy szept: -
Pięknie wyglądam, mogę zostać królem. Mnie
przeszedł dreszcz, a Merlo powiedział: -
Czy to kukła mówi, czy to zabłąkane echo na sali? Chyba jestem zmęczony, pora
spać, jutro od rana podróż! Ja
pokręciłam się jeszcze chwilę po kuchni, ale przed pójściem spać, jeszcze zerknęłam
na Raptusa, siedział spokojnie i pięknie wyglądał. 4. „Krzyk
kukły” Od
rana, korzystając z wolnej bawialni, kręciły się tam dzieci. Dla mnie, wyjazd
królewicza zawsze zapowiadał porządki w kuchni. Ledwo powyciągałam sztućce do
czyszczenia, jak usłyszałam krzyk: -
Nieeeeeeeeee… Koło
huśtawki stał z podniesionymi rączkami trzyletni kuzyn Merla znieruchomiały z
przerażenia. Reszta małych dzieci, które wyciągały z pudeł stare zabawki,
odwróciły się z zaciekawieniem w stronę huśtawki. Szybko podeszłam i zapytałam:
-
Kto krzyknął, co się stało? Mały
chłopczyk pokazał palcem na kukłę i powiedział: -
To on krzyknął! Ja tylko go grzecznie zapytałem, czy dasz się pohuśtać. Raptus
siedział na huśtawce nieruchomo. Jeden z kuzynów Merla podszedł, pokazał na
swojego brata i powiedział: -
On nie mówi prawdy, to niemożliwe, aby lalka wrzeszczała, to on wrzeszczał. Sam
widziałem i słyszałem. Już
chciałam zdejmować Raptusa z huśtawki, lecz zreflektowałam się. Postanowiłam
nie wtrącać się, na wszelki wypadek. Cały dzień dzieci siedziały w bawialni,
grały w gry, bawiły się malutkimi powozami, rozstawiały żołnierzyki na
podłodze, jadły i śpiewały, zmęczone przysypiały na fotelach, kłóciły się o
konia na biegunach, lecz nikt nie
podchodził do huśtawki. Niespodziewanie
przed wieczorem przyszedł młody zegarmistrz i jeszcze raz nakręcił Raptusa. Potem
zajrzał do mnie do kuchni i spytał: -
Wszystko w porządku? Powiedziałam
mu, co wydarzyło się rano. Na to stanął koło kukły i powiedział: -
Huśtawka jest dla dzieci, posiedzisz sobie w fotelu, zgoda? Po
czym wyciągnął ręce aby go zdjąć, gdy wszyscy usłyszeli: – Z
całym szacunkiem dla zegarmistrza, odpowiem, nie zejdę! Posadził mnie tu sam
królewicz Merlo, powiedział, że pięknie wyglądam i mogę zostać królem. W
tym momencie mały kuzyn Merla zawołał: -
Mówiłem prawdę, ta wredna kukła gada! Zegarmistrz
wydawał się być w kłopocie, bo polecenie Merla było nie do podważenia. Z
drugiej jednak strony, czy słuchać się zabawki, nawet jak umie mówić? Po minie
zegarmistrza widziałam, że coś nabroił. Musiał podczas odnawiania Raptusa
włożyć mu mowę do głowy. Zaczęłam mieć podejrzenie, że młody zegarmistrz jest
czarownikiem. Ale nie miałam możliwości teraz dochodzić prawdy. Ponadto mógł
być w zmowie z królewiczem. W
sumie postanowiłam, że lepiej będzie iść za poleceniem Merla i potraktować
sytuację z żartem. Stanęłam więc przed huśtawką i zapytałam: -
O, najjaśniejszy kukło, Raptusie, co teraz będzie? Kukła
poruszył oczami i krzyknął: -
Mów ty, sprytny zegarmistrzu, co teraz będzie! Zegarmistrz,
jakby zaskoczony, zwrócił się do mnie: -
Kucharko, co byś powiedziała będąc kukłą? Podrapałam
się po głowie i doszłam do wniosku, że sama sobie odpowiem na pytanie, które
zadałam na początku. Rozejrzałam się dookoła, a tymczasem, zebrało się więcej
osób zaciekawionych dziwną sytuacją w bawialni. Zobaczyłam nawet w gronie
gapiów Paskudę. Był to sługa kuchenny, który trzymał w koszyku, zamówione
przeze mnie kaszę i jajka. Paskuda, chociaż brzydki i pyskaty, jest szybki w
posługach, uczciwy i wszyscy go lubią. Stał z rozdziawioną gębą, a obok niego uśmiechał
się błazen królewski. Widok błazna pobudził mnie do odpowiedzi: -
Co teraz będzie?... Teraz będzie śmiesznie! Powiedziałam,
po czym lekko popchnęłam Paskudę przed Raptusa: -
Teraz ty zadaj pytanie najjaśniejszemu Raptusowi! Ogłupiony
sytuacją sługa, patrząc to na kukłę, to na mnie, zapytał: -
Czy to jest koniec świata? Tym
razem Raptus, zwrócił się do błazna: -
Błaźnie, co ty byś odpowiedział Paskudzie, siedząc na tronie? Błazen
ledwo wstrzymywał śmiech, ale zaskoczony chyba nie wiedział jak wybrnąć z
kłopotliwego pytania i wskazał palcem na Paskudę: -
Wielce lubiany sługo kuchenny, co byś odpowiedział będąc błaznem? Paskuda
rozejrzał się po bawialni, po kuzynostwie Merla i innych przybyłych pokojówkach
i lokajach. Stał poirytowany, bo nie wiedział o co chodzi i rzekł dumnie: -
Jestem ważnym sługą kuchennym, przyniosłem na zamówienie kucharki kaszę i jajka,
o czym właściwie mam mówić… Wszyscy
parsknęli śmiechem, a ja mu przypomniałam: -
Mów o końcu świata. Paskuda
wiele razy u mnie, w małej kuchni, rozprawiał ciekawie o końcu świata. Ale z
pewnością nigdy nie przypuszczał, że swoją wyobraźnią będzie dzielił się głośno
przed publicznością, prawie, jak w teatrze u samego króla. Już zaczął się wycofywać,
ale ktoś znów popchnął go przed huśtawkę. Zebrani ponaglali go: -
Paskuda, mów o końcu świata! Raptus,
jak zobaczył rozczochranego, brzydkiego chłopca, odezwał się: -
Ale jesteś brzydki! Ja pięknie wyglądam, mogę zostać królem! Paskuda,
oburzony na słowa kukły, nabrał odwagi i wrzasnął na całe gardło: -
Powiedz raczej, mogę zostać osłem, ty bezczelna kukło! Osioł na tronie w
koronie! Oto macie koniec świata! Wcisnął
mi koszyk z kaszą i jajkami do rąk i uciekł przez otwarte drzwi prosto do
ogrodu. W drzwiach zderzył się z królewiczem Merlo, który akurat wrócił do
zamku. Widząc zebranych ze zdziwieniem spytał: -
Ale tu wesoło… Właściwie co tu się dzieje? Wszyscy
spojrzeli na Raptusa, a ten odpowiedział zarozumiale: - Poczekaj, jeszcze chwila, a sam odpowiesz
sobie na pytanie. Ale teraz, drogi Merlo, zrób z tym zbiegowiskiem porządek.
Oni śmieją się ze mnie! A ja przecież pięknie wyglądam, sam to powiedziałeś. Potem
zostawiłeś mnie dla tego rudzielca, dla tej drapieżnej Melli, która znudzona
wymyśla zagadki, żeby cię ośmieszyć! Merlo powinien być twardy. Ponadto, natychmiast
zdejmij mnie z tej niewygodnej huśtawki, moje miejsce jest na tronie! Zatrwożony
Merlo rozglądał się, skąd może dochodzić głos i spytał błazna: -
Drogi błaźnie, to chyba twoja sprawka… Błazen,
choć błazen, ale jest człowiekiem o wielkiej kulturze. Nie wypadało mu kłócić
się z królewiczem. Podszedł do huśtawki i zaczął najpierw powoli, potem coraz
prędzej bujać Raptusa, aż po pewnej chwili rzekł: -
Dosyć. Dwóch błaznów na zamku to o jednego za dużo! Raptus
na rozpędzonej huśtawce zgubił koronę. Merlo podniósł ją, ze smutkiem spojrzał do
góry i spytał: -
Co teraz będzie? Rozwścieczony
Raptus wydarł się: -
Będzie koniec świaaaaaaaaaaataaaaa! Po
czym było słychać, jak pęka w nim sprężyna i z impetem wyleciał przez otwarte drzwi
na ogród. Błazen
zaczął bić powoli brawo, jakby to był koniec przedstawienia w teatrze, a
kuzynostwo Merla i reszta gapiów przyłączyli się do niego, głośno klaszcząc. Ja
nie mogłam bić brawa bo ciągle trzymałam w rękach koszyk z kaszą i jajkami,
które przed ucieczką podał mi Paskuda.
Zaniosłam je do kuchni, planując pyszną kaszę z żółtkami na śniadanie. 5.
„Porządek z kukłą” Zebrani
rozmawiali jeszcze chwilę, ale szybko rozeszli się, bo już było bardzo
późno. Ja zostałam sama do sprzątania
bawialni i zaczęłam układać stare zabawki w pudełkach. Merlo
długo stał na tarasie i patrzał na leżącego Raptusa. Kiedy wrócił do bawialni,
usiadł na huśtawce, zaczął się lekko bujać i spytał: -
Czy kukła może być królem? Czy król może stać się kukłą? Zatrzymałam
się z pudłem w rękach i szukałam w myślach trafnej odpowiedzi. Tymczasem Merlo
sam sobie odpowiedział: -
Nie! To byłaby komedia, a może nawet tragedia… Po
czym zeskoczył z huśtawki i pierwszy raz zaczął mi pomagać w sprzątaniu
bawialni. W pewnej chwili zatrzymał się i powiedział: -
Nie pytasz mnie o bal u Melli? No tak, tutaj takie zamieszanie, że człowiek może
się pogubić… Otóż, Mella dostała kilka potrójnych niespodzianek i wszystkie były
bardzo kosztowne. Tak piękne, że wstydziłem się pokazywać co mam w koszyku.
Stałem z lutnią przepasaną na plecach, w ręku trzymałem koszyk z ciastem i
herbatą, a na drugim ramieniu siedział, wystrojony na bal piesek, który kręcił
się niespokojnie. Już chciałem uciekać z sali balowej, jak pies wyrwał się i wskoczył
prosto… na kolana Melli, która przytuliła go i słodko spytała: „Czyj to piesek?”.
Wszyscy spojrzeli na mnie. Mella podeszła i zajrzała z ciekawością do koszyka.
Zapach ciasta i herbaty przymrużył jej piękne oczy, zrobiło mi się słabo. Potem dotknęła delikatnie lutni i poprosiła
abym zagrał. Usiadłem i zagrałem moją kompozycję, specjalnie ułożoną dla niej.
Mella kazała przynieść swoją lutnię, po czym zagrała krótką, zaczepną melodię.
Następnie przerwała i czekała na moją odpowiedź. Moja lutnia odpowiedziała najlepiej
jak umiała. Tak nasze lutnie rozmawiały ze sobą dłuższą chwilę a nasze oczy
czytały w sobie jak z nut. Jakby było mało tej chwili, piesek podskakiwał na
dwóch łapkach uciesznie. Kiedy przerwaliśmy grę, rozległy się brawa. Następnie
Mella kazała zaparzyć herbatę i pokroić ciasto. Degustacja odbyła się na oczach
zebranych. Mella oświadczyła: „Wygrał Merlo. Utwór na lutnię, ciasto z herbatą
i przemiły piesek, są podarunkami od serca, tylko dla mnie. Takich prezentów
nie spodziewałam się”. Tak, więc zatańczyliśmy, jako pierwsza para na balu.
Kiedy odjeżdżałem, odprowadziła mnie do powozu. Tuliła pieska na rękach i wydawało
mi się, że są podobni do siebie. Na koniec poprosiła o przepis na ciasto
karmelowe i dodała cicho: „Dostarcz przepis osobiście, najszybciej jak można”. Słuchałam
jak zaczarowana, cały czas trzymając pudło na stare zabawki. Merlo wyszedł na
taras i przyniósł Raptusa. Pociągnął za zieloną gałkę, ale kolorowe koło z
numerami od 1 do 99 nie poruszyło się. Zdecydowanie powiedział: –
Trzeba go też wrzucić do starych zabawek. Wcisnął
mi do pudła kukłę i poszedł spać. Położyłam pudło na szafie, potem zamknęłam
drzwi na taras. Wróciłam
jeszcze do kuchni, aby zapisać składniki na ciasto karmelowe, póki pamiętałam
kolejność. Przecież Mella czeka na przepis. Na ogół gotuję i piekę skrupulatnie
według starych, sprawdzonych przepisów. Akurat to ciasto było moim pomysłem.
Potem zaczęłam spisywać dziennik; bardzo musiałam uważać, aby nie pomieszać
kolejności zdarzeń. Lubię czytać swoje stare dzienniki, zawsze mnie zaskakują.
Wspomnienia to są jednak zatarte dzienniki. Tak, więc ze szczegółami opisałam
ostatni wieczór w bawialni. Na
drugi dzień wszyscy zastanawiali się, jakim sposobem Raptus mówił ludzkim
głosem. Zaczęliśmy wzywać młodego zegarmistrza, bo tylko on znał tajemnicę mówiącej
kukły. Ale ten zniknął i więcej się nie pojawił. Może Ty wiesz gdzie się
podział?
|
|
|
||
◄HOME Copyright © Rita Vespa 2021
|