POTWÓR BIDULA                       Rita Vespa

 

     
 

   

Z dala od wielkich miast leżała bogata wieś, otoczona pięknymi górami. Przechodząc tędy Nędza, podrzuciła wsi swojego bękarta, Bidulę, a ciotka jego Żądza podarowała mu zaczarowaną grzechotkę.

- Będziesz miał tu, jak w raju. - Rzekły i powędrowały dalej w świat.

Grzechot tajemniczej zabawki zmuszał ludzi do posłuszeństwa. Cała wieś w krótkim czasie, znalazła się na usługach Biduli i zbiedniała. Bidula żarł, grzechotał, rozrastał się nadmiernie i zrobił się paskudny. Przykro mu było z powodu swojego wyglądu, lecz nie to, martwiło go najbardziej. Martwiły go dokuczliwe wzdęcia brzucha i bóle żołądka.

Dowiedział się o tym mądry zielarz wiejski i zaczął Bidulę leczyć. Aż nagle potwór, jak go cicho nazywano, zaczął niedomagać, tracił wzrok i przestał wychodzić z pałacu. Tylko zielarz znał tajemnicę choroby potwora. Ten uczony człowiek nie bał się grzechotki i postanowił podrzutka otruć. Truł go nadzwyczaj powoli, bo potwór węch miał znakomity, a umysł niezwykle podejrzliwy. Kiedy Bidula zaczął wypuszczać z łap grzechotkę, dla zielarza był to znak do zadania ostatecznego ciosu.

Wziął do pomocy młodego, sprytnego pastuszka. Kazał mu natrzeć się ziołami, aby go potwór nie wyczuł i poszli razem do pałacu. Tam zielarz poił potwora litrami zatrutego naparu, a pastuszek cicho podkradł czarodziejską grzechotkę. Przysięgał pomocnik zielarzowi, biec, co tchu w góry i tam zrzucić ze skały, w głębinę, tę potworną zabawkę, co sieje zło.

Biegnie pastuszek, biegnie, aż tu nagle patrzy, kłócą się dwie kobiety, o jabłko skradzione z ogrodu potwora. Tak wrzeszczały, iż nie słyszały pastuszka. Zniecierpliwiony potrząsnął grzechotką, a baby natychmiast ucichły i rzuciły mu się do stóp. Ucieszony, że je uspokoił, powiedział, co się stało i pobiegł dalej. Za chwilę zobaczył, jak wynędzniali chłopi prowadzili wóz pełen żarcia dla potwora. Ucieszył ich wiadomością, że Bidula zdycha, lecz radość trwała krótko. Zaraz zaczęli kłócić się, o dobra leżące na wozie; i gdyby pastuszek nie zagrzechotał, chyba pozabijaliby się. Rozkazał im, rozdać jadło głodnym dzieciom, a sam zabrał konia, aby prędzej dotrzeć do skał. Poczuł zresztą dziwny, dotkliwy głód, więc chciał jak najszybciej wykonać polecenie zielarza. Pod górą ujrzał mnóstwo ludzi, znoszących kamienie, do budowy nowego pałacu dla potwora. Powiedział, że Bidula zdechł i podniósł wysoko grzechotkę. Tłum krzyczał z radości; ale zaraz potem otoczono pastuszka i ludzie wyciągali ręce po grzechotkę. Przerażony pastuszek, chcąc uratować się, potrząsnął zabawką tak mocno, że wszyscy przewrócili się. Kazał im dalej budować pałac, a sam pognał konia w górę. Głód jego był już tak straszliwy, iż zjadał po drodze, co się da: liście, trawę, nawet całe jaszczurki.

Kiedy musiał zejść z konia i wchodzić sam po skałach, zaczął mieć wątpliwości, czy warto pozbywać się, tego cudownego przedmiotu. Wpadł na genialny pomysł, że będzie używał grzechotki dla dobra wsi.

Zjechał na rynek i zwołał ludzi. Opowiedział im, jak to dzielnie zabrał potworowi grzechotkę i nakazał, aby od dziś zapanowało szczęście. Przywołał zielarza i podarował mu jeden z pałaców Biduli. Miał tam zielarz parzyć zioła dla wsi i dla pastuszka, bo coś go gniotło w żołądku.

Zielarz podszedł do pastuszka i błagał pokornie, żeby wyrzucił grzechotkę. Wtedy pastuszek, kazał ludziom zrzucić ze skały... zielarza.

Niestety, wieś nie doczekała się szczęścia. Ludzie kłócili się o byle co, a nowy władca wpadł w sidła chciwości, tak dalece, że zapomniał czemu zostawił grzechotkę. Pastuszek żarł, grzechotał, rozrastał się nadmiernie i zrobił się paskudny. Kiedy miał niestrawność, trochę żałował, że pozbył się mądrego zielarza. Dumając tak, któregoś dnia, usłyszał pukanie do wrót pałacu. To pukali najlepsi uczniowie, straconego zielarza, aby nowemu potworowi zaproponować swoje usługi.

Przyjął ich z wdzięcznością.






 

 

 

  ◄Powrót              Linoryt: Kasper Ax          Potwór Bidula © Rita Vespa2007

 Pierwszy druk "Potwór Bidula" (ps. Małgorzata Osa) Tygodnik >Po prostu< nr 41/1990